czwartek, 9 września 2021

Sensacja: Bełchatowianie zaprezentowali swój film w Bełchatowie!



Niebawem miną dwa tygodnie od czasu naszej premiery. Najwyższa pora na małe podsumowanie i porcję refleksji.

Po pierwsze należy jasno powiedzieć, iż z przebiegu wydarzenia jesteśmy zwyczajnie zadowoleni. Gdy kilka miesięcy wcześniej ustalaliśmy jego termin, w głowach rodziło się wiele obaw i wątpliwości. Baliśmy się choćby lokdałnów. Szczęśliwie jednak zbrodniczy koronawirus z aranżowaniem w naszym nieszczęśliwym kraju swojej kolejnej fali znów postanowił taktownie poczekać aż do końca lata.
 
Obawialiśmy się również, czy aby na pewno podołamy wszystkim wyzwaniom organizacyjnym. Do załatwienia było przecież sporo spraw. Zarówno tych kluczowych, jak i tych pozornie mało istotnych. A Kapok jak to Kapok - w wiecznych rozjazdach. W celach premierowych po raz pierwszy w historii zaczęło nam się zdarzać organizowanie spotkań Ferajny w trybie „online”. Cóż, idziemy z duchem czasu. W trakcie tych rozmów dogadywaliśmy wszelkie szczegóły, dzieliliśmy się obowiązkami. Zaproszenia, plakaty, gadżety, media, wino, koreczki. A może z zielonymi oliwkami, a może z czarnymi? Naprawdę było się nad czym zastanawiać. Nawet sama kinowa kopia filmu w tym czasie podlegała jeszcze zmianom.

Obawialiśmy się o frekwencję. A wreszcie też i o odbiór podczas tej pierwszej publicznej projekcji. Była też obawa o to, czy publiczność nie znudzi się, jeszcze zanim pokażemy jej
film. Samo bowiem „C'est la vie” to raptem 12 minut i 51 sekund. Żeby więc nie odsłaniać się ze wszystkim od razu, żeby wszystko tak szybko nie zaczęło się mieć ku końcowi, przyjęliśmy scenariusz, w którym przejście do sedna odwlekamy nieco w czasie, próbując podgrzać atmosferę. Prowadzący premierę Rafał Różycki przemawiał, witał, przedstawiał, ogłaszał konkursy, opowiadał. W międzyczasie zaprezentowany został, nakręcony i zmontowany przez nas samych kilkunastominutowy „making of”. Taki plan z jednej strony zdawał się mieć ręce i nogi, ale z drugiej stwarzał ryzyko, że połowa sali jednak zacznie ziewać, albo - co gorsza - wychodzić.

Ostatecznie wszystkie te obawy, jak się na szczęście okazało, były trochę przesadzone. Frekwencja  przerosła nasze oczekiwania i nawet te śmielsze szacunki. W sobotni wieczór 28 sierpnia 2021 na sali Kina Kultura w Miejskim Centrum Kultury w Bełchatowie zasiadło około stu osób. Niektóre z nich przybyły z daleka. Mieliśmy jedną, która specjalnie na premierę przyjechała aż z Gdyni. Mieliśmy i taką, która, żyjąc na co dzień w Szkocji, poświęciła dla nas tych klika cennych godzin w trakcie swoich krótkich „wakacji” spędzanych w niedalekich rodzinnych stronach i w odpowiedzi na nasze zaproszenie pofatygowała się do Bełchatowa. Doceniamy takie gesty.

Oczekiwania przerosło chyba również przyjęcie filmu. Wiadomo, w takich okolicznościach, gdy gromadzą się ludzie głównie z kręgu naszych bliższych i dalszych znajomych, pewien zbiorowy entuzjazm się kumuluje, przechodzi z człowieka na człowieka i na swój sposób rośnie w końcu trochę ponad miarę. Pozytywne opinie i słowa uznania słyszeliśmy jednak od wielu takich osób, które znamy zbyt długo i zbyt dobrze, by móc podejrzewać, że wypowiadają je tylko przez grzeczność.

Bezpośrednio po wyświetleniu „C'est la vie” zaaranżowany był jeszcze blok z pytaniami od
publiczności. Rozciągnął się on w czasie do blisko godziny i - co pozostanie chyba dla nas najlepszą „recenzją” - nikt w tym czasie nie opuścił sali. Pytania bywały niebanalne i intrygujące. Żeby tego było mało, podczas wieńczącej wszystko nieoficjalnej części ze swobodnymi rozmowami twarzą w twarz przy lampce wina, z inicjatywy kilku osób doszło do ponownej projekcji. Gdy pojawiła się taka możliwość, około dwudziestu osób jeszcze raz zdecydowało się zasiąść w fotelach sali kinowej, by ponownie obejrzeć nasz najnowszy film.

Czego chcieć więcej? To pierwsza organizowana przez nas premiera. Gdybyśmy miesiąc wcześniej mieli ją sobie po prostu wymarzyć, prawdopodobnie nie wymarzylibyśmy lepszej. Nieśmiało można więc chyba mówić, iż w najnowszej historii Kapoka należy odnotować to jako sukces. Niniejszym pragniemy jeszcze raz podziękować wszystkim, którzy w jakimkolwiek stopniu się do tego przyczynili. Dziękujemy Rafałowi za poprowadzenie imprezy. Dziękujemy Robertowi, który od strony technicznej dźwiękowo świetlno projekcyjnej czuwał nad porządkiem. Dziękujemy bełchatowskiej szkole Cosinus za wsparcie finansowe. Dziękujemy Miejskiemu Centrum Kultury za udostępnienie sali. Wreszcie dziękujemy wszystkim przybyłym. Było nam bardzo miło, że zechcieli Państwo razem z nami postawić ten pierwszy krok. Razem z nami pchnąć „C'est la vie” na nowe tory. Na nową drogę w nieznane. Pierwsze zgłoszenia festiwalowe są już rozesłane. We wszystkie strony świata. Trzymajcie kciuki, bądźcie z nami, nasłuchujcie i śledźcie. Mamy nadzieję, że już wkrótce znowu będzie o czym mówić, pisać i opowiadać.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz