poniedziałek, 24 lipca 2023

W 22 miesiące dookoła świata

Za trochę ponad miesiąc miną dwa lata, odkąd podczas uroczystej premiery w Miejskim Centrum Kultury w Bełchatowie po raz pierwszy zaprezentowaliśmy szerszej publiczności nasze „C'est la vie”. Od tego czasu w ramach wszelkiego typu przeglądów, pokazów, konkursów i festiwali film zaliczył najprzeróżniejsze zakątki świata. Od tych całkiem bliskich, swojskich i znanych, których wskazanie palcem na mapie nikomu z nas nie przysporzyłoby najmniejszego kłopotu, aż po najbardziej odległe i egzotyczne. Dwa lata, dwa pełne sezony w obiegu festiwalowym. To chyba dobry moment na pewne podsumowania, na podzielenie się z Państwem odrobiną spostrzeżeń i refleksji, na zrelacjonowanie, jak to było naprawdę i jak wyglądało, a jak nie było i nie wyglądało.

Przy tak dużej ilości zgłoszeń, na jaką się tym razem odważyliśmy, twórca, co muszą Państwo wiedzieć, napotyka niezliczoną liczbę przecudnych osobliwości. Z początku szokującym było, jak wiele festiwali praktycznie nie istnieje w Internecie. Tzn. zgłoszenia wysyła się drogą internetową – a jakże – ale żeby się dowiedzieć czegokolwiek np. na temat dokładnego czasu i miejsca imprezy, czy nawet na temat wyników selekcji... Ale kto powiedział, że będzie łatwo? Nieraz o tym, że zakwalifikowaliśmy się na jakiś festiwal, dowiadywaliśmy się miesiąc po jego zakończeniu. Wreszcie w skrajnych przypadkach dopiero w kilka miesięcy po zakończeniu wydarzenia docierało do nas, że uhonorowano nas w jego trakcie wyróżnieniem. Bywało też tak, że o przyznanej nam nagrodzie wiedzieliśmy tylko z maila. Nie sposób jednak było odpowiednio szybko podzielić się taką nowiną ze światem, gdyż wszystkie strony (zarówno te „tradycyjne” jak i te na „socialach”) danego festiwalu ostatni raz aktualizowane były, powiedzmy, dwa lata wcześniej. Zatem oprócz maila z informacją o nagrodzie, nie było zupełnie nic.

Zaczynając podsumowanie od końca, zdradzimy, jak po minionych dwóch latach w przybliżeniu kształtuje się statystyka. Otóż po oględnym podliczeniu spośród wszystkich wysłanych zgłoszeń, selekcję udawało się przejść pomyślnie mniej więcej za co piątym razem. Dalej jednak, gdy już byliśmy na daną imprezę zakwalifikowani, blisko z co drugiej wracaliśmy z „czymś”, tj. nagrodą, wyróżnieniem, nominacją, itp. Jest to całkiem intrygujące zestawienie. Z jednej strony „skuteczność” na poziomie około 20% na etapie selekcji, z drugiej około 50% na etapie „zdobywania nagród”. Skąd taka rozbieżność? Czy to normalne? Do tej pory nie zdołaliśmy tego skonfrontować z wynikami znajomych filmowców festiwalowiczów. Niemniej jednak liczby te dają się interpretować na różne sposoby oraz do różnych wniosków potrafią skłonić. Przede wszystkim przy ich okazji zauważyć trzeba, jak bardzo wiele zależy od pracy selekcjonerów. Ich rola w powszechnej świadomości bywa chyba nie doceniana. To niewątpliwie trudna i odpowiedzialna misja. Na daną imprezę kwalifikowanych jest jedynie kilkanaście lub kilkadziesiąt tytułów często spośród wielu tysięcy! Od tego, kto zasiada w komisji selekcyjnej i jakie ma upodobania, od tego, w jakim jest nastroju, siadając do swojej pracy, od tego, czy dany film zobaczy jako dwudziesty któryś z kolei w ciągu zarwanej nocy, czy może akurat jako pierwszy podczas porannej kawy – głównie od tego zależy późniejsze zabarwienie konkretnego festiwalu. Jego klimat, jego ogólny wydźwięk i tonacja. Miejmy tę świadomość.

Pierwsze doświadczenia przyszły na przełomie września i października 2021 i od razu zrobiło się słodko gorzko. Z jednej strony zaczęły napływać wiadomości o negatywnych rezultatach selekcji tu i tam. Samo w sobie nie było to jeszcze „gorzkie”. Gorzka była raczej obserwacja, iż wyniki te pojawiają się obficie, choć film ani razu nie został obejrzany w całości. Wówczas byliśmy jeszcze w stanie dokładnie to monitorować. Kolejne wyświetlenie na liczniku, ktoś odpalił po kilka, kilkanaście sekund z początku, środka i końca. Potem kolejne i kolejne, wszystkie bez wyjątku na tej samej zasadzie. A równocześnie w tabelkach wysypują się nam i pączkują „negatywy” z kolejnych festiwali. Cóż, najwyraźniej w owym czasie trafialiśmy raczej na tych niewyspanych selekcjonerów.
Z drugiej strony zdążyliśmy dość szybko zaistnieć na kilku imprezach w sposób nie dający się pominąć. Pierwsza była Częstochowa i tamtejszy festiwal „Video, ergo sum - widzę, więc jestem”. Bardzo kameralne wydarzenie, które trudno porównać z czymkolwiek innym. Jednocześnie do tej pory pozostaje ono jedynym, na jakim Kapok pojawił się w pełnym składzie. W piątek 22 października 2021 za nasze „C'est la vie” odebraliśmy tam I nagrodę. Tego samego dnia wyświetlono nas również w Gorzowie Wielkopolskim, gdzie, jak się okazało, dwa dni później przyznano nam „Frapę” w kategorii Forma podczas tamtejszego 10. Festiwalu Filmów Frapujących. Żeby tego było mało, niedługo potem zwyciężyliśmy w historycznej pierwszej edycji międzynarodowego festiwalu KINOGRAM w Warszawie. Debiut na imprezie tego kalibru, w tak doborowym towarzystwie i od razu taki sukces! Niewątpliwie apetyty odrobinę nam wówczas urosły i prawdopodobnie zaczęliśmy z nieco większym przekonaniem podejrzewać, że film, nad którym przez tyle lat pracowaliśmy, być może, nie jest wcale aż tak słaby...

W tym czasie „C'est la vie” zaczęło już dość regularnie zajmować pozycje w programach różnych imprez w kraju i za granicą. Filmowe Zwierciadła w Ostrołęce, Paris International Animation Film Festival w Paryżu, rumuński Short Film Breaks, czy japoński – mający jednak tego roku miejsce w Nowym Jorku – Meihodo International Youth Visual Media Festival. „Gala”, wieńcząca ten ostatni, odbyła się w formule online. Przez większość czasu z ekranu przemawiał do nas Michael Douglas. Choć liczba odhaczonych na mapie świata punktów z miesiąca na miesiąc rosła, na kolejny sukces, przewyższający rangą samą tylko kwalifikację, czekać musieliśmy aż do wiosny. 30 marca ogłoszono werdykt T-Short Animated Film Online Festival 2022, w ramach którego „C'est la vie” zostało nagrodzone Specjalnym Dyplomem za – jak to napisano – „poważne podejście do filozofii życia”.

Jeśli chodzi o przecudne osobliwości, to kolejną, z jaką dane nam się było zetknąć, okazała się koncepcja niektórych festiwali, w myśl której oficjalnie można „przejść selekcję”, a i tak nie wejść do programu, więc i nie zostać wyświetlonym. Po raz pierwszy dopadło nas to w przypadku Near Nazareth Festival. Przyjęliśmy to z tym większym rozczarowaniem, iż w kręgu potencjalnych zainteresowanych obejrzeniem „C'est la vie” na dużym ekranie mieliśmy akurat człowieka mieszkającego na co dzień w Izraelu. Twój film został zakwalifikowany, nie zostanie jednak wyświetlony podczas naszego wydarzenia, wciąż jednak może zostać nagrodzony. Czego nie rozumiesz? Możliwość takiego obrotu sprawy była wprawdzie zaznaczona w regulaminie, jednak, dopiero gdy słowo stało się ciałem, zrozumieliśmy, jak absurdalna to okoliczność. Od tej pory przestaliśmy wysyłać zgłoszenia na festiwale, w których regulaminach przewidywano podobną opcję kwalifikacji bez kwalifikacji.

Twórcy kina niezależnego, zwłaszcza gdy mowa jest o krótkich metrażach, mają w obecnych czasach utrudnioną drogę dotarcia do widza. Dla tej niszy szeroka dystrybucja prawie nie istnieje. Ilość metod i sposobów zastępczych jest ograniczona. W naszym przypadku pomysł polegał właśnie na zmasowanym ataku festiwalowym. Wysyłać jak najwięcej zgłoszeń, by w konsekwencji dotrzeć do jak najszerszego grona odbiorców w jak największej ilości miast, miasteczek i wsi we wszystkich stronach świata. Dlatego właśnie idea festiwalu, na który można się zakwalifikować, a i tak nie zostać wyświetlonym, od razu wzbudziła w nas lekki niesmak. To jawne zaprzeczenie czegoś, co było jednym z naszych statutowych priorytetów.

Podczas gdy reszta Polski szykowała się już raczej do majówki, my w ostatni weekend kwietnia zdążyliśmy odwiedzić jeszcze dwa miejsca. Jednym była Września i tamtejsze XXVII Prowincjonalia. Drugim zaś wrocławski III Long Story Short Film Festival. Hasło „Prowincjonalia” odruchowo zawsze kojarzyło się z czymś wielkim i ważnym. Na kategorię filmu animowanego złożyła się tam skromna liczba raptem 10 tytułów, wobec czego samo znalezienie się w takim gronie można było uznać za niezłe osiągnięcie. Wrześnię Kapok opuścił z porcją ciekawych wrażeń. To jednak Wrocław zdecydowanie mocniej przyczynił się do poprawy naszych nastrojów przy nadchodzącej świątecznej kiełbasce. Dolnośląskie Centrum Filmowe pożegnaliśmy bowiem, dzierżąc w dłoniach wyróżnienie.

Zjawiskiem zasługującym na osobny akapit – w dłuższym tekście musiałby to być wręcz osobny rozdział – jest organizowany przez Piotra Kardasa Ogólnopolski Festiwal Animacji O!PLA. W jego dziesiątej odsłonie pojawiliśmy się z naszym filmem w kategorii OFF & GO!, w której ostatecznie zajęliśmy drugie miejsce. Srebrny Tobołek Koziołka Matołka jest niewątpliwie najbardziej czarującą ze wszystkich statuetek w naszej kolekcji. Najważniejsze jednak jest co innego. Rozmach i zasięg. Rozstrzygnięcie Konkursu Głównego, którego nasza kategoria była częścią, nastąpiło 14 maja 2022. Do tego czasu filmy pokazano w dwudziestu czterech różnych miejscach w całej Polsce. Już tylko to robi wrażenie. Takie podejście jest zupełną odwrotnością w stosunku do wspomnianych wyżej festiwali, na które można się zakwalifikować i nie zostać wyświetlonym. Jeśli Twój film jest częścią programu O!PLA, wiedz, że coś się dzieje, wiedz, że będzie wyświetlane! Za to właśnie z naszej strony dla Piotra ogromna wdzięczność. Jeszcze większa za pokonkursową serię projekcji pod hasłem O!PLA FOCUS ON POLAND. Program składający się z nagrodzonych filmów Konkursu Głównego, a wśród nich „C'est la vie”, został zaprezentowany w aż dwudziestu trzech miejscach na całym świecie. Od Meksyku aż po Indonezję. Jest zasięg i rozmach, prawda?

Tydzień po ogłoszeniu wyników O!PLA, przyszła wiadomość o prawdopodobnie największym jak dotąd sukcesie. Flatpack Festival w Birmingham. Od samego początku, gdy wiele tygodni wcześniej dowiedzieliśmy się o chęci włączenia nas do programu, w rozmowach z organizatorami dało się wyczuć pewną przychylność, czy wręcz, niezbyt przecież często spotykaną, serdeczność. „C'est la vie” zasiliło dość wąskie grono filmów konkursowych, a projekcja miała status brytyjskiej premiery. Owo wcześniejsze podskórne wrażenie „dobrej chemii” w dniach rozstrzygnięcia okazało się prorocze. 22 maja 2022 jury przyznało nam nagrodę o wdzięcznej nazwie „WTF Award”. Wedle regulaminu przewidziana jest ona dla najbardziej nowatorskiego, nieoczywistego i niezwykłego obrazu, umykającego prostym schematom i skłaniającego do refleksji. Arron Gill jeden z jurorów powiedział: „Pozornie zwyczajna historia, ponuro przedstawiona w technice animacji, nagle odrzuca swoją formę i wymyka się oczekiwaniom i kategoryzacji”.

Niedługo potem w drugi weekend czerwca zaliczyliśmy mały hat-trick. Z odbywającego się w tym czasie we Florencji Sentiero Film Factory przyszły wieści o wyróżnieniu, z XIX Usteckiego Festiwalu Filmów Amatorskich wyjechaliśmy z Grand Prix, zaś podczas 68. Ogólnopolskiego Konkursu Filmów Niezależnych OKFA w Koninie w nasze ręce trafiły Nagroda w kategorii filmu niezależnego oraz nominacja do Nagrody im. Jana Machulskiego w kategorii Najlepszy Film Animowany.

Kolejną nominację do Nagrody im. Machulskiego odebraliśmy 9 lipca 2022 w Radomiu podczas 15. Ogólnopolskich Spotkań Filmowych „Kameralne Lato”. Radomską imprezę Kapok opuścił przepełniony samymi pozytywnymi wrażeniami. W tym samym miesiącu udało nam się również odwiedzić Międzynarodowy Festiwal Filmów Animowanych „Animator” w Poznaniu. „C'est la vie” znalazło się w Konkursie Polskim. Udział w Animatorze marzył nam się od lat. To jeden z przeglądów o największym prestiżu w kraju. Miło było wziąć udział w spotkaniu z publicznością. Choć jury Animatora w żaden sposób nas nie doceniło, kłamstwem byłoby stwierdzenie, iż z Poznania wyjechaliśmy z pustymi rękami. Otóż właśnie tam, chwilę po „Q&A” z naszym udziałem, Piotr Kardas wręczył nam zaległą statuetkę Srebrnego Tobołka za O!PLA. Dwa miesiące wcześniej „gala” O!PLA odbyła się bowiem wyłącznie w trybie wirtualnym. Dopełnienie owej statuetkowej formalności wymagało wyczekania odpowiedniej okazji w świecie rzeczywistym. Stworzył ją dla nas właśnie poznański Animator, gdzie pewnego dnia Piotr, Koziołek i Kapok szczęśliwie znaleźli się w tym samym czasie i miejscu.

Oprócz Radomia i Poznania w miesiącach wakacyjnych „C'est la vie” odwiedziło: Wielki Szarysz na Słowacji, grecką Hydrę, Teheran, Bangalore w Indiach, Pabianice z tamtejszym festiwalem Kocham Dziwne Kino (co radośnie podkreślamy, bo ze wszystkich rzeczy na świecie, bycie dziwnym zawsze przynosi kapokowi największą satysfakcję), Nashville w stanie Tennessee oraz Nową Sól.

Do Nowej Soli z przyjemnością wróciliśmy po ponad dekadzie. W 2011 z naszą „Pipetą” braliśmy udział w trzeciej edycji Solanin Film Festiwal. Teraz po jedenastu latach okazało się, że, choć wiele się zmieniło, to zmieniło się niewiele. Oczywiście Solanin rozrósł się nieco, zyskał na rozgłosie, nigdy nie brakuje mu ciekawych gości i zacnych jurorów, ale jego istota pozostała niezmieniona. Lata lecą, niektórym przybywa siwych włosów, niektórym włosów ubywa, to jednak wciąż ten sam Solanin, dobrze zorganizowana impreza, z jedynym w swoim rodzaju klimatem, wesoło pozytywna, o niesłabnącym poziomie artystycznym i z zawsze dobrą frekwencją na sali. Idealny pomysł na spędzenie jednego z ostatnich wakacyjnych weekendów. To właśnie tam 27 sierpnia 2022 w ręce Kapoka trafiło wyróżnienie w kategorii animacji. Jeśli w naszej kolekcji wcześniej była już najbardziej czarująca statuetka, to teraz dołączyła do niej statuetka najpotężniejsza.

We wrześniu „C'est la vie” odwiedziło Grecję, Tajwan i Finlandię. Zaś na samym początku października z jego udziałem odbył się w Złotoryi VII Dolnośląski Festiwal Filmowy „Złoty Samorodek”. I tym razem Dolny Śląsk okazał się szczęśliwy. Jury przyznało nam I Nagrodę w kategorii filmu animowanego. Kapok niestety nie pojawił się tam osobiście.

Podobnie okoliczności życiowe nie pozwoliły żadnemu z nas na odwiedzenie Brześcia Kujawskiego podczas Festiwalu „Kultura nas ocali”. Wielka szkoda, gdyż był to jeden z tych rzadkich przypadków, gdy impreza znalazła nas, a nie my imprezę. Byliśmy zaproszeni, by 5 października 2022 zaraz po wyświetleniu naszego filmu wziąć udział w rozmowie z widownią. Niestety skończyło się tylko na przesłaniu krótkiego nagrania z pozdrowieniami dla obecnych.

Październik 2022 był w ogóle rekordowym miesiącem w karierze „C'est la vie”. Był również miesiącem najbardziej „amerykańskim”. 7 października pokazano nas w Bend w stanie Oregon podczas Bendfilm Festival. To jedyny raz, gdy braliśmy udział w konkursie, w którym ewentualne zwycięstwo wiązałoby się z otwarciem szansy na kwalifikację do Oscara. 15 października wyświetlono nas w Chico w Kalifornii podczas Animation Chico, zaś 16 października w Toronto podczas TAIS Animation Showcase. 28 października w związku z obchodami Międzynarodowego Dnia Animacji w ramach wspomnianego tournée O!PLA FOCUS ON POLAND pokazano nas w Helsinkach, na Tajwanie oraz w kolejnych pięciu miastach w Ameryce. W międzyczasie było jeszcze kilka festiwali w Polsce i na świecie. Z ważniejszych warto wspomnieć świdnicki festiwal Spektrum. Tym razem Dolny Śląsk nie okazał się aż tak szczęśliwy jak dwa poprzednie razy. Niemniej jednak malownicza Świdnica z dobrze zorganizowaną imprezą i sympatycznymi ludźmi pozostawiła w nas miłe wspomnienia. Innym z wartych odnotowania w październiku był nasz udział w Warsaw Animation Film Festival. Wydarzenie o niezwykle wysokim światowym poziomie i dużym prestiżu. Samą obecność „C'est la vie” w programie postrzegamy jako sukces.

W połowie listopada po dwunastu latach powróciliśmy na gnieźnieńską Offeliadę. W 2010 jej trzecia edycja była historycznie pierwszym festiwalem, który odwiedziliśmy z „Pipetą”. To kolejny po Solaninie nasz tego typu powrót i kolejne niemniej pozytywne doświadczenie. Dużo dobrego kina i niezwykle miła atmosfera. Po projekcjach odbywały się rozmowy z obecnymi na sali twórcami. Po blokach konkursowych jury – co w naszej opinii jest bardzo dobrym zwyczajem Offeliady – pozostawało na widowni w trakcie owych serii pytań i odpowiedzi. Nie da się wykluczyć, iż czasem tych kilka zdań wypowiedzianych spontanicznie i na świeżo przez autora danego obrazu mogło wpłynąć na ostateczne oceny i werdykt. Z Gniezna wyjechaliśmy z Wyróżnieniem oraz ze Stypendium im. Mikołaja Wojciechowskiego. Z założenia przewidziane jest ono dla najbardziej obiecujących twórców.

Pod koniec listopada Kapok stawił się na zaproszenie organizatorów I Festiwalu Filmowego im. Eadwearda Muybridge'a w Miejskim Ośrodku Kultury w Orzeszu. Pośród dość rozbudowanego zaplanowanego na cały dzień programu, jedna godzina zarezerwowana była dla nas. Projekcja, rzeczowa i miejscami zabawna rozmowa, a po wszystkim pozostała nam pamiątkowa statuetka.

Grudzień zaczęliśmy od pozakonkursowego pokazu w ramach „Stop-motion panorama” podczas London International Animation Festival. Następnie był konkurs Czarny Koń Animacji w ramach katowickiego Ars Independent. Pozytywnym akcentem, wieńczącym i tak dość już przecież urodzajny rok 2022, był, odbywający się w Los Angeles, International Animation Festival, na którym „C'est la vie” zostało uznane za najlepszy film stop motion.

W nowym roku tempo akcji spadło. W tym czasie zidentyfikowaliśmy też ostatni rodzaj spośród festiwalowych przecudnych osobliwości, który w dodatku od razu uderzył całą serią. Okazało się, że są festiwale, w ramach których proces selekcyjny jest zarazem pierwszym i ostatnim etapem zabawy. Etapem absolutnie jedynym, po którym nie następuje już nic więcej. Twórcy zgłaszają swoje filmy, następnie jakieś, nie zawsze nawet znane z nazwisk, gremium się z nimi zapoznaje, aż pewnego dnia ogłasza listę, na której są tytuły zakwalifikowane, wyróżnione i nagrodzone. Tyle. Koniec festiwalu... I tak w styczniu ogłoszono listę zwycięzców zimowej edycji czeskiego Brno Film Festival, według której przyznane nam zostało wyróżnienie w kategorii animacji. Następnie w ten sam sposób okazaliśmy się twórcami najlepszego niezależnego filmu animowanego w ramach londyńskiego Best Indie Film Award. Później było trzecie miejsce w kategorii animacji na Indian International Short Film Festival Awards. W kwietniu opublikowano listę, według której „C'est la vie” uznano za najlepszą animację stycznia podczas rumuńskiego Long Story Shorts. Organizatorzy Prague International Film Awards ogłosili listę, na której nasz film figurował aż dwa razy. Najlepszy film animowany i najlepszy oryginalny scenariusz. Ostatnim w tej przedziwnej serii okazał się słowacki Košice International Film Festival, gdzie przypadło nam wyróżnienie.

W międzyczasie nasz film pokazano w Sydney podczas AniMate - Australia Animation Film Festival. Po drodze były jeszcze Filmoffo w Opolu Lubelskim, Stuttgart Festival of Animated Film w Stuttgarcie, Ars Anima w Atenach oraz holenderski Go Short - International Short Film Festival Nijmegen w Nijmegen. Pod koniec miesiąca zdarzyła się jeszcze Wenezuela. 29 kwietnia 2023 podczas tamtejszego Fescilmar Festival w mieście Barcelona zdecydowano się przyznać nam wyróżnienie.

Ostatnim jak dotąd punktem tej wesołej wycieczki „w 22 miesiące dookoła świata” trochę niespodziewanie stała się Ustka. Zbliżała się kolejna dwudziesta już edycja Usteckiego Festiwalu Filmów Amatorskich. W związku z okrągłym jubileuszem postanowiono zorganizować plebiscyt na najlepszy film spośród zwycięzców wszystkich dotychczasowych edycji. Być może, jako zdobywcy ubiegłorocznej Grand Prix mieliśmy nieco większe szanse niż konkurencja sprzed lat. Niemniej jednak po tej rocznej przerwie z nieskrywaną satysfakcją powróciliśmy do Domu Kultury w Ustce, by w jego murach 16 czerwca 2023 po raz drugi w swej historii odebrać ustecką statuetkę. Tym razem statuetkę za „Film XX-lecia”. Można się rozmarzyć – najlepszy film dwudziestolecia – czy to nie brzmi dumnie? Stary Kapok i morze...
 

Poniżej lista wszystkich znanych nam wydarzeń z udziałem „C'est la vie”:

2021

2022 

2023

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz