niedziela, 29 grudnia 2013

W bulu i nadzieji

Przodownicy pracy z nas żadni. Nie wyrabiamy trzystu, dwustu, stu, ani nawet pięćdziesięciu procent normy. Powód jest jednak prosty - nigdy nie zakładaliśmy sobie żadnej normy!

Niemniej, jak zapewniamy po raz nie wiadomo już który, wciąż działamy. Walczymy. Zmagamy się z czasem i z materią (nieraz może bardziej z brakiem jednego i drugiego). I choć robimy często dużo hałasu, zamętu, krzeszemy iskry, pylimy, dymimy - jednym słowem praca wre - nadal ciężko o efekty, którymi moglibyśmy się otwarcie pochwalić. Tzn. jakieś są, całkiem widoczne, ale wyjątkowo mało spektakularne. Przechwalanie się nimi byłoby zapewne zwykłym, nikomu na nic niepotrzebnym, rozdrabnianiem się. Z drugiej strony chcielibyśmy jednak od czasu do czasu dać Państwu jakieś znaki życia.

Rozwiązaniem tej trudnej sytuacji może być przyjęcie na chwilę jednego z założeń sztuki konceptualnej, a więc tego, iż wartość sztuki może tkwić w samym procesie twórczym! Proszę bardzo. O ile posklejane, czy poskręcane ze sobą dość chaotycznie deski, jeszcze bez kolorów i nic nieprzypominające; o ile jakieś detale, które nabiorą jakiegokolwiek znaczenia dopiero złączone razem w większą całość; o ile to wszystko rzeczywiście nie powinno być w tym momencie niczym spektakularnym, o tyle widok kapoków uwijających się w całym tym chaosie i bezładzie przedmiotów, może nam chyba przynieść pewną rekompensatę. Można popatrzeć, pośmiać się. Przede wszystkim jednak mamy dowód, że kapoki w ogóle coś robią.

Wracając do początku, wprawdzie nie zakładaliśmy sobie nigdy żadnej normy, ale mówiliśmy nieraz coś o nadziei. W poprzedniej notce, np. wyraziliśmy takową o ukończeniu scenografii do końca roku. Padało wówczas również stwierdzenie, że "koniec tego etapu prac jest już na wyciągnięcie ręki". Teraz - całkiem szczerze - nie jest na wyciągnięcie ręki, jest o włos. Zaś do końca roku pozostało jeszcze trochę czasu. Może zatem, miast 300% normy, będzie 100% nadziei?


piątek, 27 września 2013

Stagnacja

Trochę głupio nam po raz kolejny, informować o tym samym, czyli, że "dzieje się" i że pracujemy. Co jednak poradzić, kiedy właśnie taka jest prawda. Otóż postępy są, niezbyt znaczne, ale jednak zawsze to coś. Wciąż dopieszczamy nasze scenografie, na których poza naszą kontrolą odkłada się coraz grubsza warstwa kurzu. Kurz jednak produkujemy sami tworząc nowe elementy, pracując nad kolejnymi detalami do filmu. Na szczęście koniec tego etapu prac jest już na wyciągnięcie ręki. Lista rzeczy do zrobienia sukcesywnie się skraca. Warto wspomnieć, że odnotowaliśmy w międzyczasie spory przestój, nie pracowaliśmy ponad dwa miesiące. Powody tego stanu rzeczy były różne i nie warto o nich tu wspominać. Chodzi o to, że mimo niedużego, stosunkowo, postępu, jesteśmy całkiem zadowoleni bo patrząc na to trzeźwym okiem, jest całkiem nieźle. Mamy nadzieję, że do końca tego roku uda się zakończyć budowę pozostałych części dekoracji i będziemy mogli się zająć przygotowaniem do zdjęć. Te z kolei są już pomału prowadzone, ale o tym może następnym razem. Trzymajcie za nas kciuki bo już sami zaczynamy się nieco niecierpliwić ;)


poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Warsztaty

Choć bliskie swego kresu, wciąż jednak trwają wakacje. Jak wiemy, dla młodzieży jest to przeważnie czas beztroskich zabaw, rozrywek, wypraw i wycieczek wszelakich, małych i dużych, dalekich i bliskich. Lecz równie często lato okazuje się okresem, w którym "domowa nuda" bywa jeszcze nudniejsza, niż zazwyczaj. Dla tych wszystkich, którym nie w smak jest wakacyjne przesiadywanie wśród własnych czterech ścian, Miejskie Centrum Kultury w Bełchatowie dało znakomitą okazję do aktywnego i twórczego spędzenia czasu, organizując cykl letnich warsztatów „Młodzi w ruchu. Atrakcje i Art:akcje 2013”. Swoje pięć minut w ramach całej akcji miała również Ferajna Filmowa KaPoK. W dniach 12-14 sierpnia prowadziliśmy warsztaty zatytułowane "Film o niebezpiecznej tematyce społecznej".

Ostatecznym celem zajęć, oprócz omówienia i przyswojenia różnych zagadnień teoretycznych, technicznych i warsztatowych, było oczywiście stworzenie filmu. Musimy uczciwie przyznać, iż obawialiśmy się nieco, co nam z tego wyjdzie. Postawiliśmy bowiem na formę prowadzenia zajęć, w której główna myśl twórcza pochodzić miała od uczestników. Powodzenie całego przedsięwzięcia zależało więc w dużym stopniu od grupy, jej charakteru, stopnia kreatywności i wreszcie samego zaangażowania. Okazało się na szczęście, że obawy były nieuzasadnione, a zespół ośmiorga dzielnych warsztatowiczów spisał się na medal.

Nie brakowało ani pomysłów ani dobrych chęci. Przeróżne koncepcje na film rodziły się w hurtowych ilościach. W końcu trzeba było zdecydować się na jedną i przystąpić do realizacji. Oto owoc tych działań:



Praca nad niniejszym spotem wypełniła właściwie cały czas, jaki był do naszej dyspozycji. Warsztatowicze chętnie jednak zostawali z nami "po godzinach", a dobrych chęci i uporu, było w grupie tak dużo, że zaowocowało to powstaniem jeszcze jednego filmu:



Są to naturalnie obrazy dość dalekie od doskonałości, z licznymi usterkami. Biorąc jednak pod uwagę, iż powstały one w tak krótkim czasie i niemal cały proces twórczy pozostawał rzeczywiście w rękach samych warsztatowiczów, trzeba uczciwie stwierdzić, że jest nieźle! Uczestnicy sami napisali dialogi, pytania do wywiadu, sami obsługiwali sprzęt, sami "aktorzyli" i reżyserowali, wreszcie  częściowo odpowiadali nawet za montaż. My - prowadzący - byliśmy w tym wszystkim raczej rodzajem filtra i kierunkowskazu, korektorami (ale nie cenzorami). Podsumowując, są to dzieła własne warsztatowiczów, stworzone z naszą pomocą, nie na odwrót - i o to chodzi!

Dziękujemy grupie za twórczą i aktywną postawę oraz miłą atmosferę. Żałujemy tylko, że gdzieś "w ferworze walki" zapomnieliśmy nawet o zrobieniu sobie wspólnego zdjęcia...

wtorek, 14 maja 2013

Szafa gra

Ponieważ piszemy o tym od czasu do czasu, niektórzy orientują się, że od około dwóch lat dziergamy dzielnie jakieś miniaturowe przedmioty do naszego "nowego" filmu. Ostatni weekend nie przeleciał nam przez paluchy przy rozgrzanych grillach, nie wcinaliśmy karkówki i nie zalewaliśmy rozmaitych przysmaków piwem. Z resztą pogoda w naszym regionie nie sprzyjała takim rozrywkom. Mimo tego wiemy, że pasjonaci takiego spędzania wolnych chwil, wyposzczeni przez przeciągającą się zimę, odpalili swoje "dymruszty" i na przekór wszystkiemu działali.

My też działaliśmy, lecz po swojemu. I nie można nazwać tego czasu bezpłodnym. Późną nocą udało nam się zakończyć budowę... ...szafy. Owszem, jej bryła towarzyszyła nam w pracowni od dość dawna, ale nastąpiło kilka istotnych zmian, o których może nie będziemy się rozpisywać, bo pewnie jest to średnio interesujące. Zostało nam jeszcze do dorobienia kilka drobnych detali, aby dwie niewypełnione obecnie półki nie świeciły pustkami w filmie. Ale to już dosłownie kosmetyka.

Razem z ukończeniem szafy, wielkimi krokami zbliża się moment kiedy ukończymy pierwszą scenografię, w której jest ona istotnym elementem. Prac nad całą scenografią zostaje nam jeszcze, wbrew pozorom, całkiem dużo. Druga, sporo większa od wspomnianej scenografia wymaga od nas jeszcze ogromu sił i cierpliwości. Mamy nadzieję, że uda się je zakończyć możliwie szybko. Gdy domkniemy ten etap będziemy mogli wreszcie ruszyć "z kopyta". A nie ukrywamy, że do końca bieżącego roku chcielibyśmy mieć ten projekt za sobą. Wydaje się to coraz mniej prawdopodobne, ale nadal możliwe. Trzymajcie kciuki!

niedziela, 5 maja 2013

Co dalej?

Od ponad pięciu godzin mamy już piąty maja. Powoli zatem dobiega końca wielbiony przez wielu długi weekend. Niektórzy spędzają ten czas spacerując, uprawiając sporty, ale i konsumując większe niż zazwyczaj ilości rozmaitych produktów w różnych stanach skupienia - ogólnie - korzystając z dobrodziejstw tak zwanego świeżego powietrza. Mimo nieco kapryśnej pogody, zapewne jeszcze kilka godzin temu dopalały się grille, podawane były do stołu ostatnie skrawki zwęglonych kiełbasek i napoczynane kolejne butelki najzacniejszych trunków. Nieuchronny koniec tych beztroskich dni każe wzorem klasyka zadać pytanie - co dalej? Jak się czasem mawia, na kaca najlepsza jest praca. 

Proszę sobie jednak wyobrazić murarza, który po pracy w wolnym czasie hobbystycznie zajmuje się stawianiem ścian. Są tacy ludzie! I co taki murarz robił przez całą majówkę? O nie... raczej nie grillował. Za to kilka całkiem świeżych ścian, czeka tylko, aż ktoś stanie obok i zapyta - po ch*j to tu stoi? Podobnie jest z KaPoKiem. Każdy wolny dzień, każdy weekend poświęcamy na pracę. Dzisiejszej nocy (jeszcze przed chwilą) Wojtek rzeźbił samochód w odpowiedniej skali, ja natomiast eksperymentowałem z klejami... Aha - znacie może jakiś klej, który po zaschnięciu pozostaje przeźroczysty, nie robią się w nim bąble i nie reaguje z pleksą? Dajcie znać w razie czego, będziemy wdzięczni.

Zatem jest z nami trochę tak jak z tym murarzem. Na szczęście nigdy jeszcze nie usłyszeliśmy pytania "po ch*j?". Często natomiast pyta się nas o to, jaki film teraz robimy. Ludziom, którzy pytają o to po raz kolejny czasem trudno jest wytłumaczyć, że od dwóch lat ten sam. Ze względu na brak "pokazywalnych" dowodów rzeczowych, niektórym pewnie trudno jest uwierzyć, że w ogóle cokolwiek robimy. A jednak. Jutro natomiast skończy się weekend i... wrócimy do pracy...

środa, 10 kwietnia 2013

Kapok, kapok i po świętach...

Ostatnia notka pojawiła się tu jakieś osiem miesięcy temu. w dodatku zapewniała ona, że "istniejemy". Po takim czasie nieraz dość trudno jest staremu dobremu znajomemu odpowiedzieć na pytanie "co słychać?", a co dopiero po raz kolejny zapewniać Szanownych Państwa, iż w kwestii naszego istnienia nic się nie zmieniło. No i jak to zrobić, by nie stracić resztek wiarygodności w oczach (z pewnością regularnie tu zaglądających) Czytelników? Trudna sprawa. Ewidentne zaniedbanie z naszej strony. Bijemy się mocno w pierś, jak zwykle szczerze obiecując poprawę.

Niemniej jednak w międzyczasie wydarzyło się sporo rzeczy, którymi moglibyśmy próbować jakoś usprawiedliwić to wielomiesięczne milczenie. Otóż proszę sobie wyobrazić, że minęły święta, potem kolejne (i te bez śniegu i te śnieżne), gdzieś po drodze zmieniła się któraś tam cyfra w kalendarzu, co, nie wiedzieć czemu, przez niektórych bywa w hałaśliwych rytuałach podnoszone do rangi wielkiego wydarzenia, wreszcie w międzyczasie nie było końca świata, na który przecież tak niecierpliwie czekaliśmy (a Chińczyki trzymają się mocno), ponadto jeden z Kapoków dorobił się potomstwa! Proszę mi uwierzyć - mógłbym tak jeszcze długo... Aha, no i czasem też robimy film! A mówiąc nieco poważniej, od ostatniego sierpnia postępy (jak na nasze możliwości czasowo-finansowo-personalne) są ogromne.

Cóż nam pozostaje? Chyba tylko (w ramach nadrabiania zaległości ale i na przyszłość) życzyć wszystkim mokrej choinki, szczęśliwego jajka, smacznego nowego roku, upojnego karpia, wystrzałowych walentynek, gorącego zająca, wesołych zaduszek, płodnego lata, zdrowia, radości, słodyczy i jeszcze raz pieniędzy w dniu imienin kobiet  - jednym słowem - wyporności!

Pozdrawia załoga KaPoKa, Ahoj!
Postaramy się, dawać o sobie znać nieco częściej.