sobota, 15 kwietnia 2017

Kapok u progu świąt

Od czasu do czasu zdarza nam się stawać przed nieco krępującymi pytaniami o to, kiedy wreszcie skończymy film. W formułowaniu coraz bardziej kłopotliwie brzmiących odpowiedzi nabraliśmy już chyba większego doświadczenia niż w samym tworzeniu filmów. I tak od kilku miesięcy odpowiedź kanoniczna brzmi: Nie wiemy, ale po tylu latach przestaliśmy się już śpieszyć...

Na pierwszy rzut ucha zdanie to może się wydawać mętnym wykręcaniem od jakichkolwiek konkretów. W rzeczywistości stanowi ono jednak samo sedno i esencję całej prawdy, jaką w tej sprawie dane jest nam znać. Ileż to razy na tych łamach zapewnialiśmy, że film będzie gotowy już niedługo, "do końca roku", "do wiosny", itp. Zawsze pisaliśmy takie rzeczy szczerze, ale sami Państwo widzą, w jak wielkim bywaliśmy błędzie. Zatem "nie wiemy".

W swej działalności filmotwórczej, o czym należy pamiętać, Kapok niezmiennie pozostaje grupą amatorską. Na co dzień każdy z nas zajmuje się czym innym. Trzeba wszakże z czegoś żyć. Te codzienne zajęcia przeważnie nie zdradzają żadnych pokrewieństw z dziedziną sztuki, którą zajęliśmy się jako Ferajna. Nieraz nie zdradzają nawet pokrewieństw ze sztuką jakąkolwiek. Oprócz tych odległości - nazwijmy to - tematycznych dochodzą odległości stricte geograficzne. W tym świetle czujemy się zawsze lekko usprawiedliwieni. Każde postępy w pracach nad filmem okupione są przecież bezwzględnie wyrzeczeniami i inwestycjami, a ani czas ani budżet nie są z gumy. Znając te realia, łatwiej też zrozumieć, dlaczego, np. nasza strona na Facebooku od dłuższego czasu zapełnia się głównie życzeniami świątecznymi. Na przemian tymi grudniowymi i wielkanocnymi...

Innych treści jest pośród życzeń stosunkowo niewiele, nie dlatego że nic się nie dzieje. O nie, nazwanie tego niczym byłoby jednak grubą przesadą!

Zatem... Nie wiemy, kiedy skończymy film, chętnie za to podzielimy się informacjami o tym, co już jest, a czego jeszcze nie ma. Jak wiadomo, ponad rok temu ukończyliśmy zdjęcia. Materiał trafił do  postprodukcji, zaś równolegle rozpoczęły się też prace nad dźwiękiem. Dzięki tym drugim, jeszcze w głęboko roboczym stadium, film bardzo szybko zyskał formę dającej się obejrzeć od początku do końca całości, która z kolei już wtedy zdołała nas utwierdzić w przekonaniu, że koncepcja ma ręce i nogi i jakoś drastycznie naszych wcześniejszych wyobrażeń nie zawodzi. W takiej postaci pokazywaliśmy "C'est la vie" wielu zaufanym osobom. Warto bowiem znać opinie różnych ludzi jeszcze na tym etapie, gdy cokolwiek można zmienić. Przechodzenie udźwiękowienia ze wspomnianego głęboko roboczego stadium do brzmienia ostatecznego okazało się procesem dużo bardziej czasochłonnym, niż można było wcześniej podejrzewać. Finalizacja tego elementu obecnie zdaje się być bardzo bliska i wymagać już raptem kilku szlifów i poprawek. Podobnie jest z postprodukcją. Korekcja kolorów, usuwanie rigów, kluczowanie, filtrowanie - jest co robić. I choć naszym oczom regularnie ukazują się kolejne "zrobione" ujęcia, to jednak finisz nadal pozostaje melodią przyszłości. Poza tym już względnie niewiele prac przed nami. Przy naszym systemie działania coś takiego jak montaż ogranicza się do kilku drobnych ruchów - tu krócej, tam dłużej, tu wyciemnić, tam odwrócić zaplanowaną kolejność, itd. - które właściwie mamy już za sobą. Niemal ostatecznie gotowy do pokazywania jest zwiastun, a rozmowy na temat organizacji uroczystej premiery prowadzimy coraz częściej. Brzmi optymistycznie, ale nauczeni doświadczeniem niczego nie obiecujemy.

Na podstawie powyższego Szanowny Czytelnik łaskaw sam odpowiedzieć sobie na pytanie, kiedy skończymy "C'est la vie". Może uda się do następnych świąt? Dla bezpieczeństwa jednak lepiej nie mówić, które święta możemy mieć na myśli... ;)

Wszystkiego dobrego, najweselszych, najwspanialszych Świąt oraz wyporności przez resztę roku życzy cała załoga Kapoka!