sobota, 10 lipca 2021

Dlaczego tak długo? - skomplikowane odpowiedzi, na proste pytania

Drodzy Państwo, Szanowni Widzowie, Mili Czytelnicy,

Niedawno na naszym Facebooku wraz z publikacją zwiastuna „C'est la vie” ogłosiliśmy czas i miejsce premiery najnowszego kapokowego filmu. I tak wszystkich zainteresowanych jeszcze raz serdecznie zapraszamy w sobotę 28 sierpnia 2021 na godzinę 18:00 do sali Kina Kultura w Miejskim Centrum Kultury w Bełchatowie. Zapewniamy moc wrażeń i atrakcji.

Kolejne szczegóły, dotyczące wydarzenia, zaczną pojawiać się wkrótce i na bieżąco oczywiście będziemy o nich informować.

Ale tym razem jeszcze nie o tym. Dziś czas na refleksję: Dlaczego dopiero teraz? Dlaczego tak długo?

Pytania tego rodzaju kierowane do nas z różnych stron padały już naprawdę od wielu lat. Pierwsze, jak mi się zdaje, gdzieś w 2012, albo 2013. Nie zorientowanym trzeba bowiem w tym miejscu przypomnieć, że nowożytna i oficjalnie notowana historia tego filmu rozpoczęła się w grudniu 2010. Ciekawostką, niewartą może dodatkowego rozwijania, niech pozostanie fakt, iż zalążki samej idei mają swoje korzenie, sięgające jeszcze znacznie głębiej - aż do odległej starożytności z czasów na długo przed narodzeniem Kapoka. Zatem pewien krótkometrażowy film animowany zaczął powstawać pod koniec 2010, a premiery swej doczekać się ma dopiero w połowie 2021, dlaczego tak długo?

Odpowiedzi można by udzielać na różne sposoby. Mógłbym zacząć się rozdrabniać, wyliczając, kiedy robiliśmy to, a kiedy tamto, i co na danym etapie sprawiało nam akurat taką czy inną trudność, co nas spowalniało, a co czasem wręcz skłaniało do cofnięcia się o kilka kroków. Najtrafniejszym i jednocześnie najogólniejszym będzie jednak stwierdzenie, iż winna wszystkiemu jest po prostu proza życia.

Otóż moment, w którym Kapok zdecydował się podjąć próbę realizacji akurat tego pomysłu, był schyłkiem tego radosnego okresu w naszym życiu, gdy byliśmy jeszcze w stanie spotykać się całym składem w miarę swobodnie, często i regularnie. W następnych miesiącach i latach już zawsze było z tym tylko coraz gorzej. Coraz trudniej. Przez te wszystkie lata każdy z nas po kilka razy zmieniał miejsce zamieszkania. Dla lepszego naświetlenia: Początki prac nad „C'est la vie” to czas, gdy mieszkaliśmy oddaleni od siebie średnio o niespełna 100 metrów, natomiast dziś ta odległość znacznie przekracza 100 kilometrów. A przecież Kapok to organizm, który działa najlepiej i najskuteczniej, gdy jest w komplecie. Dalej. Większość z nas doczekała się potomstwa, połowa zmieniła stan cywilny. Zaczynaliśmy prace nad filmem jako stosunkowo młoda grupa, a kontynuowaliśmy, stając ośmioma nogami coraz twardziej na gruncie tego, co kojarzy się najogólniej z wiekiem średnim. Niby banał, upływ czasu. Wróćmy jeszcze raz do początku. Rozmowa z grudnia 2010, podczas której postanowiliśmy, że robimy kolejny film. Gdyby odbyła się ona rok lub dwa lata później, zapewne nie zdecydowalibyśmy się już na żadną kolejną wspólną produkcję, a Ferajna Filmowa KaPoK okazałaby się dla nas już tylko blednącą kartką w pamiętniczku. Proszę więc po prostu łaskawie uwierzyć, nie było łatwo. Przeszliśmy przez niejeden taki moment, w którym nam samym wydawało się, że nic już z tego nie będzie. A skoro jest, trzeba się cieszyć.

„C'est la vie” to nie tylko kilkanaście minut animowanego filmu. To z górką 10 lat naszego życia. Naszej jedynej w swoim rodzaju kapokowej przyjaźni. Nasze życie toczyło się przez ten czas w jakimś stopniu w okół tego filmu i odbijało się w nim, a i film odbijał się w życiu. Dojrzewał razem z nami.

Bynajmniej nie próbujemy się użalać nad sobą, ani usprawiedliwiać. Poza tym...

A może te nasze 10 lat to wcale nie aż tak skandalicznie długo? Zastanówmy się. James Cameron na przykład swojego „Avatara” produkował przez 12 lat. Mówimy wprawdzie, jak by się zdawało, o dziele innego kalibru. Policzmy jednak. „Avatar” powstawał średnio w tempie niespełna 15 minut na rok. W przypadku „C'est la vie” mamy tylko trochę ponad minutę rocznie. Cóż, na pierwszy rzut oka nie ma o czym mówić, jesteśmy 15 razy wolniejsi. Co jednak może wyłonić się po drugim rzucie oka? W napisach końcowych do „Avatara” jest ponoć ponad 1500 nazwisk. Daje to zatem około 0,6 sekundy rocznie na jednego człowieka. U nas nazwisk w napisach jest około 30, co daje prawie 2,5 sekundy rocznie na człowieka. Może więc jak na nas amatorów to rzeczywiście wcale nie jest aż tak zły wynik? Pozwolą Państwo, że na temat porównania budżetów jedynie wymownie sobie pomilczymy... :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz