niedziela, 12 grudnia 2010

Gliwice - GOFFR 2010

Przyjemne miasto (z ładnym, neogotyckim kościołem) i przyjemny festiwal. Niestety, nie pozbawiony paru drobnych, acz lekko irytujących zgrzytów. Wszystko wskazuje na to że pokpiono trochę sprawy organizacyjne. A dokładniej – postarano się pomyśleć pewne rzeczy mądrzej, niżby się dało, to znaczy za mądrze. Przykładowo – spotkanie z jurorami, punkt programu, który – jako twórcy – uważamy za niezwykle ważny, zaplanowano przed ostatnim blokiem biorących udział w konkursie filmów, dlatego uwagi, które usłyszeliśmy, siłą rzeczy musiały być ogólnikowe i nader skąpe. (Na szczęście jurorzy, nawet ograniczeni w ten sposób, dali sobie znakomicie radę).

Poza tym, ogłoszenie wyników i rozdanie nagród odbyło się w niedzielę, o bardzo nikczemnej porze. Była to może godzina do przyjęcia dla widzów i twórców miejscowych. Ale przyjezdni, którzy do domu wracali w zimowej aurze nieraz i po kilka godzin, mający w perspektywie poranne, poniedziałkowe wstawanie do pracy, już tak dobrze nie mieli.

Ale najważniejszy zarzut dotyczy tego, że konkursowe filmy... obcinano! Nie puszczano ich w całości, bezceremonialnie urywając kilkadziesiąt ostatnich sekund. Ostatnie kilkadziesiąt sekund to zwykle są napisy, ale nie zawsze. Zresztą, nawet jeśli to... Organizatorzy, pytani, przepraszali za sytuację i nawet tłumaczyli ją jakimiś poważnymi przyczynami natury organizacyjnej – no ale bolało i tak.

A dlaczego to takie ważne? Jeśli ktoś nie wie – już tłumaczę. Publiczność zwykle – to prawda – nie ma ochoty czytać napisów końcowych. Ale takie festiwale organizuje się przecież nie tylko z myślą o publiczności. To dla twórców często jedna z nielicznych okazji, aby film pokazać komuś więcej, niż rodzinie i znajomym. Nadto, w trakcie seansów festiwalowych nikt nie ucieka z widowni przedwcześnie, jak z „Matrix-a” czy innego potwora. Po trzecie wreszcie – tak pokazane filmy oglądają jurorzy!

Z fajnych rzeczy były jeszcze: darmowa kawa i przedmioty, które przywieźliśmy do domu: festiwalowe przypinki, książeczki z programem, plakietki „Twórca” oraz kilka nowych kontaktów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz