Niedawno informowaliśmy o rozpoczęciu
zdjęć. Nasz aktualny codzienny punkt widzenia w dość osobliwy
sposób wpływa na poczucie czasu i, prawdę mówiąc, dopiero
przypadkowe bardzo uważne, trzeźwe spoglądnięcie w kalendarz
pozwoliło zdać sobie sprawę, że to już dwa tygodnie. Kto by
pomyślał! Zaszywamy się w tej dusznej, ciasnej pracowni, gdzie
światło dzienne jest niemile widzianym gościem. Ciężko
powiedzieć, kiedy ostatnio dane nam było widzieć wschód czy
zachód słońca. Ale nie żebyśmy narzekali, co to, to nie!
I tak po dwóch tygodniach, ku ogromnej
uciesze, lecz i bez epatowania nadmiernym - niezdrowym przecież -
entuzjazmem, donosimy. Idzie nieźle. W liczbach rzecz przedstawia
się wyjątkowo optymistycznie. Mamy za sobą już całą pierwszą
scenę. Zrobionych dotąd 4050 zdjęć stanowi nieco ponad 40%
planowanej całości. Idziemy jak burza. Ale to tylko jedna strona
medalu.
Druga jest taka, że już niebawem
rozpocznie się etap, w którym - co jest więcej niż pewne - tempo
pracy drastycznie spadnie. I raczej nie dlatego, że kogoś nagle coś
rozboli, czy też komuś się odechce. Po prostu najtrudniejsze wciąż
przed nami.
Co tu zresztą dużo mówić. To już
jutro. Chodzi o trudność animacji. Jutro zaczniemy serię ujęć, w
których stanie się ona prawdziwym wyzwaniem w porównaniu ze
stosunkowo prostym animowaniem dotychczas. Żeby nie zdradzać zbyt
wiele. Niedawno w pewnej rozmowie padło stwierdzenie, że film
będzie miał w sobie spore pokłady dziwności. W scenach, które
dopiero czekają na swą realizację, stężenie owej dziwności
będzie tylko rosło. Tyle możemy ujawnić. I niestety nie ułatwia
to zadania z żadnej strony... :)
Na koniec należałoby może jeszcze
uczciwie wspomnieć o niepowodzeniach. Zaliczyliśmy do tej pory dwa
nieudane ujęcia. Ponadto spora ilość detali, które stworzyliśmy,
ciężko w swoim czasie pracując nad scenografią, okazała się
niepotrzebna. Oto obiektyw brutalnie zweryfikował pewne wcześniejsze
wyobrażenia. No i zdarzyła się też jedna hospitalizacja... Mimo
wszystko jednak w ramach skrupulatnie prowadzonych statystyk, w
rubryczce "ofiary w ludziach", wciąż triumfalnie lśni
okrągłe "0" i tego się trzymajmy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz