Zacznijmy od początku. "Pipeta" i "Resurrection" trafiły do konkursu filmów zrealizowanych przez twórców nieprofesjonalnych. Już sama obecność naszych "dzieł" w programie tak prestiżowego Festiwalu zdawała się być ogromnym wyróżnieniem. Termin Festiwalu okazał się jednak dla Kapoków na tyle niekorzystny, iż ostatecznie żaden z nas nie zgłosił gotowości do reprezentowania Ferajny na Ofafie. W razie ewentualnych potrzeb w naszym imieniu występować miał nasz dobry znajomy Piotr Kardas.
Tak oto spokojnie i niewinnie mijał sobie piątkowy wieczór. Niczego niespodziewające się Kapoki zajmowały się swoimi sprawami (właśnie tymi, które nie pozwoliły im znaleźć się w owym czasie w Krakowie), gdy nagle niewiele przed północą dotarła do nich nieoczekiwanie dobra nowina. Zadzwonił Mariusz Frukacz - jeden z organizatorów Ofafy - obwieszczając triumf naszej "Pipety". Zasugerował on, że jednak fajnie byłoby, gdybyśmy pojawili się w Krakowie osobiście. Otrząsnąwszy się już nieco, po szybkiej naradzie stwierdziliśmy krótko: "Rzeczywiście, nie codziennie przecież dostaje się Nagrodę Główną na Ofafie, jedziemy! A obowiązki? - trudno, nie uciekną."
W ten sposób następnego dnia, tj. w sobotę, wczesnym rankiem dwóch kapoków było już w drodze do Krakowa. Pierwszym punktem programu, na który mieliśmy zdążyć była Konferencja prasowa i forum dyskusyjne "Wokół polskiego filmu animowanego"
Kolejnych kilka godzin spędziliśmy kręcąc się po Krakowie i spotykając z różnymi znajomymi (zarówno tymi z Krakowa, jak i tymi spoza). O 19:00 przyszedł czas na rozdanie nagród, oficjalne zamknięcie Festiwalu i pokaz nagrodzonych filmów. Ze względu na późną porę i w perspektywie daleką powrotną drogę do domu, postanowiliśmy nie czekać do końca projekcji. Mogliśmy sobie na to pozwolić, gdyż sporą część spośród wyróżnionych obrazów już znaliśmy. Pożegnaliśmy się z Przewodniczącym Biura Festiwalowego Januszem Korosadowiczem i pojechaliśmy.
Podsumowując, dlaczego warto było poświęcić choćby ten jeden dzień i odwiedzić Ofafę? Przede wszystkim, mnóstwo ludzi związanych z animacją zgromadzonych jest w jednym miejscu. Daje to możliwość wymiany doświadczeń, spostrzeżeń oraz po prostu zwykłej integracji środowiska. Poza tym niewątpliwie miło jest usłyszeć od kogoś, kto całe swoje długie życie poświęcił filmowi animowanemu, jednym słowem autorytetu w tej dziedzinie, że zrobiło się dobry film. W dodatku zestaw dzieł nagrodzonych naprawdę robi wrażenie, są to obrazy dobre, bardzo dobre i znakomite, znane i uznawane. Ciekawym i cennym doświadczeniem była też sama konfrontacja własnych wyobrażeń o Festiwalu z jego rzeczywistym wizerunkiem. Otóż mimo dużej ilości filmów, całego splendoru i nienegowanego przez kogokolwiek prestiżu, impreza robi wrażenie dość kameralnej. Czy tylko nas to dziwi? Tak, czy inaczej, nie da się zaprzeczyć, OFAFA to prawdziwe święto polskiej animacji. Spotkał nas wielki zaszczyt, dziękujemy!